Grzegorz Mokry. Z Miedzią na Ty

Paweł Sasiela
Sobota, 4 sierpnia 2018, 14:13
© Paweł Sasiela
Zastanawialiście się kiedyś jaką rolę pełni w drużynie drugi trener? Odpowiedź na to i wiele innych pytań znajdziecie w naszej obszernej rozmowie z Grzegorzem Mokrym, asystentem Dominika Nowaka.

Pewnie wielu kibiców zastanawia się na czym polega rola drugiego trenera w klubie. Mógłby pan zdradzić czym zajmuje się w sztabie?

Tak naprawdę ta rola znacząco nie róĹźni się od tego, co robi pierwszy trener. Oczywiście pierwszy trener jest osobą, która ma decydujące zdanie, wyznacza kierunki pracy. Ale ta praca póĹşniej jest dzielona na poszczególnych członków sztabu i biorę udział zarówno w tworzeniu planów treningowych poszczególnych mikrocykli, jak i makrocykli. Następnie wspólnie wdraĹźamy to na boisku. Tak samo razem z trenerami analizujemy zarówno nasze mecze, jak i spotkania przeciwników. PóĹşniej kwestią szczegółów jest kto ogląda dany mecz rywali, które mecze analizujemy wspólnie. Do tego razem z trenerami Golińskim i Nowakiem omawiamy przygotowanie motoryczne pierwszego zespołu. Dochodzą jeszcze obserwacje zarówno jeśli chodzi o przeciwnika, jak i zawodników, których ewentualnie chcielibyśmy pozyskać z innych druĹźyn. Naprawdę tej pracy jest bardzo duĹźo. To nie jest tak, jak się kiedyś przyjęło bardzo niesprawiedliwie w stosunku do trenerów asystentów, Ĺźe tylko przychodzi na boisko i rozkłada sprzęt treningowy, bo tej pracy naprawdę jest sporo.

Wspomniał trener o skautingu, obserwacji rywali. Te obowiązki zajmują znaczącą część codziennej pracy?

Zajmują sporo, aczkolwiek my staramy się przede wszystkim poprawiać naszą grę i zwracać uwagę na postęp naszych piłkarzy. Jak będziemy grali dobrze, to wtedy teĹź przeciwnik będzie grał gorzej. Nie chcemy mocno eksponować walorów przeciwnika, bo często to póĹşniej oddziałuje negatywnie na zespół. Gdy pokaĹźemy same najlepsze akcje rywali, to się wydaje, Ĺźe niemalĹźe Barcelona przyjeĹźdĹźa do nas. MoĹźna pokazać teĹź same najgorsze zachowania, ale wtedy moĹźna przemotywować zespół i sprawić, Ĺźe ta pewność siebie będzie zbyt duĹźa. Sporo oglądamy dla siebie samych, nawet nie pokazując zawodnikom, ale po to, Ĺźeby odpowiednio dobrać skład i taktykę. DruĹźynie prezentujemy wybrane fragmenty, kluczowe jeśli chodzi o taktykę przeciwnika oraz indywidualności i stałe fragmenty gry. Ale zdecydowanie więcej zajmuje nam praca wewnątrz naszego zespołu niĹź praca nad przeciwnikiem.

Bycie drugim szkoleniowcem wiąże się z pozostawaniem w cieniu. Ta rola odpowiada trenerowi?

Na pewno w swoim zawodzie i w swojej roli się realizuję. To jest teĹź bardzo zaleĹźne od pierwszego trenera. Gdyby pierwszy szkoleniowiec rolę asystentów traktował bardzo marginalnie, to na pewno by mi to nie odpowiadało. Współpraca z trenerem Nowakiem i trenerami, z którymi pracowałem wcześniej, była bardzo otwarta, bardzo partnerska. Działaliśmy jak prawdziwy sztab, jak team ludzi, a nie na zasadzie, Ĺźe o wszystkim decyduje pierwszy trener, a pozostali mają tylko marginalną rolę pomocników, którzy nic nie znaczą. U nas kaĹźda osoba w sztabie ma swoje zadania, za które jest odpowiedzialna. Dzięki temu moĹźemy mieć satysfakcję ze swojej pracy. Jak będzie w przyszłości trudno mi powiedzieć. Jestem w trakcie kursu UEFA Pro. Czy kiedyś będę miał okazję pracować jako pierwszy trener czy nie, to Ĺźycie pokaĹźe.

Jak to się stało, Ĺźe trafiliście na siebie z trenerem Nowakiem i rozpoczęliście współpracę?

MoĹźe nie był to przypadek, ale nie mieliśmy na to z trenerem Nowakiem wpływu. Z tego względu, Ĺźe trener Nowak przyszedł do Suwałk, gdzie byłem juĹź członkiem sztabu szkoleniowego. Ja teĹź tam dołączyłem w trakcie. Przez namowę ówczesnego dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego pracowałem z poprzednim trenerem, który był w Wigrach, Donatasem Vanceviciusem. Po zwolnieniu tego trenera zostałem jako asystent. Trener Nowak chciał ze mną współpracować i tam pracując razem przez ponad sezon dogłębnie się poznawaliśmy. Wcześniej znaliśmy się bardziej jako trenerzy będący w przeciwnych druĹźynach. Trener Nowak jako szkoleniowiec chociaĹźby Górnika Polkowice, z którym rywalizowaliśmy z Ruchem Radzionków o awans, kiedy trener był jeszcze w Polkowicach.

Szybko złapali trenerzy wspólny język?

Tak. Myślę, Ĺźe bardzo szybko. Trener Nowak jest bardzo pozytywnym człowiekiem, otwartym, dobrze nastawionym i byłem zadowolony z tej naszej początkowej współpracy. Tak samo myślę, Ĺźe trener Nowak. Wyniki zespołu, które szły coraz bardziej do góry pokazywały, Ĺźe nasz kierunek pracy był słuszny.

Przychodząc do Miedzi zakładaliście sobie jakiś inny scenariusz niż awans?

Powiem szczerze, że nie. To wiązało się z ryzykiem, bo będąc w Wigrach na kolejny sezon, gdzie zarząd klubu z prezesem Mazurem na czele chciał, żebyśmy dalej pracowali, na pewno awans był sferą marzeń, ale nie był czymś takim, co było od nas wymagane. Gra w środku tabeli dawała satysfakcję utrzymywania tego zespołu. Dla nas przyjście do Miedzi było kolejnym wyzwaniem. Chcieliśmy się rozwijać jako trenerzy. Dążyliśmy do tego, żeby kiedyś pracować w ekstraklasie i wiązało się to z ryzykiem. Ale chcieliśmy podjąć to ryzyko.

Przy budowie zespołu, który póĹşniej wywalczył awans, oparliście się na znanych sobie piłkarzach, bo ściągnęliście kilku graczy z Suwałk, którzy z marszu stali się podstawowymi zawodnikami. MoĹźna powiedzieć, Ĺźe doskonale wiedzieliście kogo ściągacie, bo okazały się to świetne strzały transferowe. Tak podchodzicie do budowy druĹźyny, Ĺźe stawiacie na zaufanie, na to, Ĺźe zawodnika juĹź znacie?

Przede wszystkim staramy się oceniać jakość piłkarską. W przypadku zawodników, których dobrze znamy, grających w polskiej lidze albo tym bardziej jeśli mieliśmy okazję ich prowadzić, ilość danych o piłkarzu jest wtedy największa i ryzyko pomyłki jest najmniejsze. W przypadku tej trójki zawodników sytuacja była teĹź taka, Ĺźe oni w Wigrach na pewno by nie zostali. Kończyły się ich umów i my znając tych zawodników, po prostu wykorzystaliśmy okazję. Wiedzieliśmy, Ĺźe ich wartość jest duĹźa. Oni stanowili teĹź o sile druĹźyny w Suwałkach.

Za wami pierwsze przetarcie w LOTTO Ekstraklasie. Czymś was ta liga zaskoczyła?

Myślę, Ĺźe nie. Z tego względu, Ĺźe spodziewaliśmy się, Ĺźe ta liga będzie przed nami stawiała wyĹźsze wymagania. Przeciwnicy są w stanie bardziej skutecznie wykorzystać kaĹźdy nasz błąd. Poziom zawodników jest wyĹźszy. My teĹź przez mecze Pucharu Polski czy wcześniejszą pracę w ekstraklasie mieliśmy juĹź okazję grać na takich stadionach. Nawet w pierwszej lidze niektóre stadiony, tak jak chociaĹźby w Tychach, powodują to, Ĺźe ten przeskok nie jest aĹź tak spory. Aczkolwiek dopiero walka na boisku pozwala poczuć w pełni tę ligę.

Dosyć szybko przekonaliście się, że to życie ekstraklasowe bywa brutalne, bo z jednej strony z Pogonią Szczecin w jednej z ostatnich akcji spotkania zdobyliście bramkę na wagę zwycięstwa, a z drugiej strony w Krakowie w jednej z ostatnich sytuacji Fabian Piasecki nie wykorzystał dogodnej okazji i zakończyliście mecz porażką. To jest też taki wyznacznik tej ligi, że jeden błąd, jedna niewykorzystana sytuacja może zaważyć o tym, że albo ma się trzy punkty, albo wraca się z niczym.

W duĹźym stopniu tak. To jest esencja piłki. Piłkarze na najwyĹźszym poziomie są w stanie z jednej okazji zdobyć bramkę. Im zawodnicy są słabsi, potrzebują tych sytuacji więcej. Oczywiście nie chodzi o Fabiana, który dał świetną zmianę, wywalczył rzut karny. Gdyby strzelił drugą bramkę byłby bohaterem tego spotkania. Ale wiemy teĹź, Ĺźe w przeciwniku drzemie duĹźy potencjał. Pozwalając stworzyć 1,2,3 sytuacje, to w pierwszej lidze jeszcze byliśmy w stanie albo się wybronić, albo dogonić wynik, jak miało to do czynienia we wcześniejszych spotkaniach. Teraz na pewno będzie o to duĹźo trudniej. Musimy bardziej kontrolować mecz.

O pierwszej lidze zwykło się mówić, Ĺźe jest to chyba najbardziej nieprzewidywalna liga w Europie. Natomiast jeśli chodzi o LOTTO Esktraklasę, to ona wcale się wiele nie róĹźni. KaĹźdy rywal jest na zbliĹźonym poziomie. Teraz zagracie z Górnikiem Zabrze, który w zeszłym roku był beniaminkiem, a w tym sezonie zagrał w europejskich pucharach. Z jakim nastawieniem podchodzicie do tego rywala? Tym bardziej, Ĺźe MiedĹş dwukrotnie wygrała z Górnikiem, gdy oba kluby występowały na poziomie pierwszoligowym.

Na pewno do tego spotkania podchodzimy bardzo bojowo. Marzy nam się, Ĺźeby pójść trochę drogą zabrzan i być takim beniaminkiem w tym sezonie, jakim Górnik był w poprzednim. To jest przede wszystkim mecz u siebie. Musimy na własnym boisku gromadzić komplety punktów i zdajemy sobie z tego doskonale sprawę. Rywal wymagający, duĹźo młodych zawodników, bardzo wybieganych, ambitnych, ale my teĹź przeciwstawimy temu swoje atuty i zrobimy wszystko, Ĺźeby trzy punkty zostały w Legnicy.

MiedĹş jest zespołem złoĹźonym z zawodników, z których większość ma coś do udowodnienia. Sztab szkoleniowy teĹź zamierza coś udowodnić w tym sezonie?

Myślę, Ĺźe ogólnie jest tak w sporcie, a w piłce noĹźnej w szczególności, Ĺźe opinia o zawodniku, o trenerze zmienia się z tygodnia na tydzień. Trener wygrywając 2-3 mecze juĹź przez media jest kreowany na kolejnego zdolnego szkoleniowca, który za chwilę moĹźe być w pucharach, którego przejmie lepszy zespół. W drugą stronę, przegrywając 2-3 mecze z rzędu juĹź media trenera zwalniają. Tak samo jest z zawodnikami, szczególnie młodymi. Jeśli młody zawodnik zagra 2-3 mecze na wysokim poziomie, juĹź jest kreowany pod reprezentację albo większy klub. Gdy gra słabo, musi się zmierzyć z krytyką, więc my zarówno jako trenerzy, tak samo zawodnicy, chcemy swoją postawą pokazywać z tygodnia na tydzień, Ĺźe po prostu pasujemy do tej ligi, bo to jest przede wszystkim nasz cel.

Właśnie po tym pierwszym spotkaniu z Pogonią szybko wykreowano Miedź na taki świeży powiew w LOTTO Ekstraklasie, być może nową siłę. To było swego rodzaju wyzwanie, żeby te głowy w zespole troszeczkę schłodzić?

Niekoniecznie. Zespół zdawał sobie sprawę z pewnych mankamentów w grze. To nie było tak, Ĺźe w mecz z Pogonią dominowaliśmy tak jak z niektórymi rywalami w pierwszej lidze. Zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę, w której mieliśmy swoje okazje, niestety niewykorzystane. W drugiej połowie, którą się udało w samej końcówce wygrać, dopuściliśmy przeciwnika do paru sytuacji podbramkowych i mecz był na bardzo wyrównanym poziomie. Cieszyliśmy się ze zwycięstwa, ale nie było jakiegoś hurraoptymizmu, Ĺźe po tym meczu nie ma na nas mocnych. Myślę, Ĺźe zarówno my, jak i zawodnicy twardo stąpamy po ziemi.

Władze klubu wiążąc się z trenerami długim, pięcioletnim kontraktem, postawiły wyzwanie długofalowe. Do czego dążycie, co chcielibyście osiągnąć w dłuższym etapie, za 2-3 lata?

Przede wszystkim chcielibyśmy poprzez dobre wyniki sportowe rozwijać klub. Zespoły, które są w ekstraklasie od lat, z sezonu na sezon mogą wzmacniać druĹźynę i budować wokół niej całą infrastrukturę, która pomaga w osiągnięciu sukcesów sportowych. Przeskok finansowy między ekstraklasą a pierwszą ligą jest znaczny i klub, który notuje dobre wyniki sportowe, czyli zakładając pierwszą ósemkę i w górę, na pewno ten zastrzyk finansowy z sezonu na sezon ma wysoki. Nie mówiąc o druĹźynach, które grają w europejskich pucharach. Dlatego mogą rozwijać zespół zarówno jeśli chodzi o pozyskiwanie coraz lepszych piłkarzy, jak i całą infrastrukturę. Nie chodzi o same boiska, ale choćby o odnowę, itd. To są znaczące wydatki, na które od razu po awansie Ĺźadnego klubu nie stać, bo to jest ogromny przeskok. Przykładem jest chociaĹźby to, jak Lech Poznań rozwija akademię dzięki 1-2 transferom z klubu. Sprzedając młodych zawodników, są w stanie z jednej strony wybudować boisko, rozwijać cały ośrodek treningowy we Wronkach, a za chwilę pozyskiwać zawodnika za blisko milion euro. Jest to daleki plan, ale w tym kierunku jako klub chcielibyśmy małymi krokami dążyć. Poprzez dobre wyniki sportowe, chcemy pod kaĹźdym względem rozwijać klub.

Widzicie w przyszłości MiedĹş w roli klubu promującego zawodników, których póĹşniej sprzedaje, a jednocześnie dzięki tym zastrzykom finansowym zachowującego poziom sportowy? Tak chcielibyście, Ĺźeby MiedĹş docelowo funkcjonowała?

Na pewno rozwój zawodników jest świadectwem pracy kaĹźdego trenera. Jeśli dany zawodnik robi postęp, chce go lepszy klub. Niektórzy zawodnicy dostają powołanie do kadr narodowych. Czy to młodzieĹźowych, czy nawet pierwszej reprezentacji, bo jesteśmy w ekstraklasie i wszystko jest moĹźliwe. To świadczy to o dobrej pracy trenera, więc na pewno docelowo chcielibyśmy, Ĺźeby tak było.

Miedź jest klubem z potencjałem, dopiero stawiającym pierwsze kroki w dużym futbolu, ale mającym pewne rezerwy do tego, żeby się w najbliższym czasie jeszcze rozwijać.

W ostatnim roku ten postęp jest na pewno bardzo zauwaĹźalny z racji awansu, ale juĹź wcześniej, pracując w innych klubach widziałem, Ĺźe z sezonu na sezon MiedĹş się rozwijała pod kaĹźdym względem. Mimo tego, Ĺźe jeszcze w poprzednim sezonie do awansu zabrakło bardzo niewiele. Ale ten klub jest coraz lepszy. Posiada lepszych zawodników, rozwinęła się bardzo infrastruktura i myślę, Ĺźe w tym sezonie moĹźemy uczynić kolejny krok, Ĺźeby dalej ten klub się rozwijał.

Na koniec zapytam o indywidualne sportowe marzenie trenera. Jakie ono jest?

Wolę patrzeć na to co jest tu i teraz, bo patrząc na marzenia, które gdzieś są w głowie od zawsze, to są one jeszcze bardzo odległe. Ale na ten moment jest to znalezienie się w górnej ósemce z niedużą startą do miejsc czołowych. Bo równie dobrze moĹźna być na ósmym miejscu, a mieć do miejsca pucharowego 3-4 punkty straty. To jest ogromne wyzwanie, ale teĹź taki cel. MoĹźe nie marzenie, bo marzenie to za duĹźe słowo, ale taki cel, do którego chcielibyśmy dążyć. Ĺťeby przede wszystkim spokojnie tę druĹźynę utrzymać, co daje oczywiście pierwsza ósemka, a w pierwszej ósemce w tych ostatnich siedmiu meczach wszystko jest moĹźliwe. Do tego brakuje bardzo wiele, bo jesteśmy dopiero po dwóch kolejkach i wymagania tej ligi są bardzo duĹźe. Ale myślę, Ĺźe wspólną pracą jesteśmy w stanie to uzyskać.

Źródło: własne


Herb Miedź Legnica
Udostępnij:


Wszystkie wiadomości