BartĹomiej Hamanowicz. Z MiedziÄ na Ty
Tym razem nietypowo, bo rozmawiamy z fotoreporterem Miedzi Legnica, majÄ cym jednak za sobÄ przeszĹoĹÄ w roli zawodnika i przyszĹoĹÄ w roli trenera. Momentami jest zabawnie, momentami poruszajÄ co. Zapraszamy do lektury.
Co byĹo u Ciebie pierwsze, zamiĹowanie do piĹki czy do fotografii?
Zdecydowanie do piĹki, bo od maĹego. KiedyĹ byĹy takie czasy, Ĺźe wychodziĹo siÄ na dwór, skakaĹo po drzewach i caĹymi dniami graĹo w piĹkÄ. Od samego poczÄ tku, jak tylko zaczÄ Ĺem chodziÄ, to zaczÄ Ĺem graÄ. „KatowaliĹmy” tÄ piĹkÄ z kolegami na podwórkach. GraliĹmy w jedynki, odbijaliĹmy o ĹcianÄ. KiedyĹ byĹo inne Ĺźycie. Nie byĹo Internetu, nie byĹo telefonów i piĹka byĹa podstawowÄ rzeczÄ kaĹźdego mĹodego czĹowieka. ByĹo tak, Ĺźe kto nie gra w klubie, ten nie gra w reprezentacji ulicy. Wtedy ulice rywalizowaĹy ze sobÄ i miaĹo to zupeĹnie inny kontekst niĹź teraz, gdy dzieciaki wychodzÄ po prostu pokopaÄ. Tak siÄ zaczÄĹo. PóĹşniej trafiĹem do Miedzi. Kiedy miaĹem 7 lat, dwa lata starszy kolega wziÄ Ĺ mnie na trening do trenera Jana SzymaĹskiego. Tam trenowaĹem z rocznikiem '82. UdaĹo mi siÄ raz zagraÄ w lidze. ByĹ to chyba mecz z MiĹkowicami, gdy wszedĹem na ostatnie piÄÄ minut jako najmĹodszy na boisku. PóĹşniej poszedĹem juĹź normalnie do szkóĹki, by od samego poczÄ tku uczyÄ siÄ od trenera Nedwidka po kolejnych szkoleniowców, którzy zajmowali siÄ wtedy mĹodzieĹźÄ . Wszystko miaĹo miejsca na Ĺwierkowej i zajÄcia wyglÄ daĹy zupeĹnie inaczej niĹź wyglÄ dajÄ teraz.
Masz jakieĹ szczególne wspomnienie z piĹkarskiej mĹodoĹci?
Bramka z IskrÄ Kochlice, której mi nie uznali (Ĺmiech). GraĹem jako napastnik. Mój dobry kolega "Lolo", który byĹ z Piekar, graĹ na obronie i podrzuciĹ do mnie piĹkÄ z autu. UderzyĹem z naroĹźnika pola karnego. PiĹka wpadĹa, zaczÄliĹmy siÄ cieszyÄ i nagle sÄdzia uznaĹ, Ĺźe "Lolo" Ĺşle wyrzuciĹ aut i niestety... Bramka nie padĹa. Ale pamiÄtam, Ĺźe najlepiej wspominam treningi u trenera SzymaĹskiego. Zawsze byĹo tak, Ĺźe mieliĹmy jeden trening techniczny, drugi strzelecki i trzeci wytrzymaĹoĹciowy. Te wytrzymaĹoĹciowe wyglÄ daĹy tak, Ĺźe na Ĺwierkowej przez dwie godziny biegaliĹmy po waĹach. NajĹmieszniejsze byĹo to, Ĺźe biegaliĹmy najszybciej jak mogliĹmy i jak krzyczeliĹmy do trenera, Ĺźe juĹź mamy "dÄtkÄ" i chcemy odpoczÄ Ä, to on mówiĹ "dobra, odpoczywamy, czyli piÄÄ kóĹeczek po waĹach truchtem”. OdpoczywaliĹmy biegnÄ c truchtem. To byĹy takie humorystyczne akcenty. Mam teĹź wspomnienie z dnia, kiedy przyszedĹem pierwszy raz do szkóĹki. Wtedy trener Nedwidek przyszedĹ do nas, byĹo nas chyba z trzydziestu, i powiedziaĹ "chĹopaki jest was za duĹźo, ja wam rzucam piĹkÄ i kto bÄdzie graĹ najlepiej, ten idzie na nastÄpny trening do trampkarzy", bo wtedy nie byĹo tych wszystkich skrzatów itd. NajmĹodsza grupa to byli trampkarze. RzeczywiĹcie trener Nedwidek poszedĹ sobie do budynku na Ĺwierkowej, Ĺźeby mu byĹo ciepĹo, siedziaĹ, patrzyĹ na nas przez szybÄ i po tym odesĹaĹ mnie i kilku innych kolegów do trampkarzy, ĹźebyĹmy tam grali. JuĹź miaĹ nas z gĹowy (Ĺmiech).
Te wspomnienia momentami bywajÄ traumatyczne (Ĺmiech).
Nie... Teraz jest tak, Ĺźe rzeczywiĹcie trochÄ ĹźaĹujÄ, Ĺźe moje Ĺźycie nie poszĹo w stronÄ piĹki, bo po wielu, wielu latach niegrania wróciĹem do tego. KopiÄ sobie piĹkÄ i szczerze mówiÄ c ĹźaĹujÄ, Ĺźe nie wróciĹem do grania wczeĹniej, bo zawsze byĹa obawa o nogi. PrzestaĹem wystÄpowaÄ w Miedzi w wieku 15 lat, gdy rozwaliĹem sobie obydwa kolana. Po prostu upadĹem na podwórku i kamieĹ wbiĹ mi siÄ w kolano. CoĹ siÄ poprzesuwaĹo i nie mogĹem przez dĹugi czas chodziÄ, a póĹşniej wiadomo, jak to mĹody czĹowiek - odkrywaĹem inne zalety Ĺźycia i tak odpuĹciĹem. Ale nie sÄ to traumatyczne wspomnienia, bardziej jest tak, Ĺźe po wielu latach czĹowiek dowiaduje siÄ, Ĺźe miaĹ szansÄ i tej szansy nikt nie musiaĹ mu daÄ, tylko sam jÄ sobie zabraĹ. Kiedy juĹź póĹşniej przychodziĹem, robiÄ c zdjÄcia na meczach Miedzi albo siedzÄ c na spotkaniach druĹźyn mĹodzieĹźowych, to zawsze byĹo mi smutno. Oni grajÄ w piĹkÄ, ja teĹź mogĹem, a teraz zamiast tego siedzÄ za murawÄ i robiÄ zdjÄcia, tym którzy grajÄ . Ale nie mam traumatycznych przeĹźyÄ zwiÄ zanych z MiedziÄ , ani w ogóle z piĹkÄ noĹźnÄ . Co by siÄ nie staĹo, jak by siÄ to nie potoczyĹo, to i tak zawsze piĹka byĹa moim najwspanialszym przeĹźyciem codziennym. Z tego wzglÄdu, Ĺźe dla mnie jest to moment kiedy wyĹÄ czam siÄ ze wszystkiego. To jest jedyna opcja, przy której odpoczywam, relaksujÄ siÄ i nie myĹlÄ o sprawach bÄdÄ cych wokóĹ mnie.
Jak nastÄ piĹ Twój powrót do Miedzi, ale juĹź w roli fotoreportera?
To byĹo bodajĹźe w 2008 roku, mówiÄ bodajĹźe, bo nie jestem pewny w stu procentach, ale graliĹmy wtedy w drugiej lidze zachodniej. PracowaĹem w legnickiej telewizji i w tej telewizji okazaĹo siÄ, Ĺźe bÄdziemy robiÄ program o nazwie "Miedzianka". Z kolegÄ operatorem mieliĹmy jeĹşdziÄ na kaĹźdy mecz Miedzi, robiÄ skrót spotkania i wywiady, tak jak robi to teraz MiedĹş TV. Tylko my przygotowywaliĹmy to dla telewizji i byĹ to program we wspóĹpracy z MiedziÄ . PamiÄtam, Ĺźe mój pierwszy wyjazd na MiedĹş to byĹ mecz ze Skalnikiem Gracze.
JuĹź w roli fotoreportera?
Jeszcze nie. PojechaliĹmy robiÄ materiaĹ z meczu ze Skalnikiem Gracze i nie wiedzieliĹmy czy Skalnik to miejscowoĹÄ, czy Gracze to miejscowoĹÄ. ByliĹmy przekonani, Ĺźe jedziemy do Graczy ze Skalnika, a okazaĹo siÄ, Ĺźe Skalnik jest druĹźynÄ z Graczy. To byĹo takie dosyÄ humorystyczne. WygraliĹmy wtedy dwoma bramkami, ale dokĹadnego wyniku nie pamiÄtam. W miÄdzyczasie, po kilku takich programach, zaczÄĹa siÄ tworzyÄ strona internetowa Miedzi. Taka z prawdziwego zdarzenia, którÄ miaĹ prowadziÄ klub, a nie osoby wspóĹpracujÄ ce. Wtedy strona istniaĹa, ale byĹa prowadzona przez ludzi bardziej z czystej "zajawki", niĹź byĹo to zlecone przez klub. Gdy strona internetowa Miedzi zaczÄĹa raczkowaÄ, ówczesny kierownik szukaĹ kogoĹ kto mógĹby robiÄ zdjÄcia. Wtedy juĹź od kilku lat zajmowaĹem siÄ fotografiÄ . Nie sportowÄ , bo bardziej interesowaĹem siÄ kolejÄ , pociÄ gami, architekturÄ kolejowÄ . Ale zaproponowaĹem mu, Ĺźe skoro wĹaĹnie kupiĹem lustrzankÄ, to chciaĹbym siÄ sprawdziÄ i spróbowaÄ. OdpowiedziaĹ, Ĺźe nie ma problemu. MiaĹem robiÄ MiedziankÄ, a do tego zdjÄcia. I tak to siÄ zaczÄĹo. PamiÄtam, Ĺźe jak przyszedĹem na pierwszy mecz, miaĹem straszne kompleksy, bo przychodzili juĹź tutaj fotoreporterzy z Legnicy, którzy rzeczywiĹcie mieli doĹwiadczenie. Ja bÄdÄ c takim mĹokosem, nie wiedziaĹem na poczÄ tku co siÄ dzieje, jak mam ustawiÄ aparat, co zrobiÄ. Ogólnie byĹem zielony. Ale strach szybko minÄ Ĺ. Wtedy pomógĹ mi Piotrek KrzyĹźanowski, który powiedziaĹ mi co mam mniej wiÄcej robiÄ. PóĹşniej zĹapaĹem bardzo dobry kontakt z Jarkiem, który od strony dziennikarskiej prowadziĹ klubowy portal, ale nie tylko klubowy, bo miaĹ teĹź stronÄ kibicowskÄ . Tak to zaczÄĹo siÄ dziaÄ. Upieram siÄ, Ĺźe byĹ to 2008 rok, ale mógĹ byÄ to równie dobrze 2010, bo to juĹź tyle lat, Ĺźe data po prostu siÄ zaciera. Wiem, Ĺźe najstarsze zdjÄcia mam z 2010 roku, ale z tego co pamiÄtam, to w 2010 roku pojawiĹa siÄ w Miedzi DSA, a ja byĹem juĹź troszeczkÄ wczeĹniej. Tak to wyglÄ daĹo.
Masz w karierze jakiĹ szczególny wyjazd fotoreporterski?
Zawsze bardzo lubiĹem jeĹşdziÄ do Gdyni. Z powodu caĹej otoczki, tego co siÄ dzieje na stadionie. To byĹ taki obiekt, na który przyjechaĹem i pierwszy raz zrobiĹem „wow!”, bo jeszcze w Legnicy nie byĹo nowego stadionu. Dopiero siÄ budowaĹ. PamiÄtam jak pojechaliĹmy na mecz z BaĹtykiem Gdynia, w bezpoĹrednim sÄ siedztwie stadionu Arki. To teĹź byĹo dla mnie duĹźe przeĹźycie. Zawsze bardzo lubiĹem jeĹşdziÄ teĹź na mecze z Chrobrym GĹogów w zwiÄ zku z atmosferÄ spotkaĹ pomiÄdzy MiedziÄ Legnica a Chrobrym. Zawsze byĹo tam ciekawie na trybunach i same mecze byĹy emocjonujÄ ce.
Ale tak, Ĺźeby coĹ konkretnego zdarzyĹo siÄ na wyjeĹşdzie, to nie. KiedyĹ postawiĹem sobie za cel zebranie korony polskich stadionów. ZaczÄ Ĺem od trzeciego poziomu rozgrywkowego. AnalizujÄ c stadiony druĹźyn, na których byĹem, okazuje siÄ, Ĺźe mniej jest takich, na których nie byĹem niĹź tych, gdzie juĹź byĹem. Jest to wiÄc spora kolekcja. To mi siÄ zresztÄ najbardziej w tym wszystkim podoba, Ĺźe moĹźna odwiedziÄ bardzo duĹźo miejsc w Polsce, jeĹźdĹźÄ c za druĹźynÄ . Poza tym, jest siÄ w samym Ĺrodku tego wszystkiego. ChoÄ szczególnych przeĹźyÄ nie doĹwiadczyĹem, bo to jest po prostu praca jak kaĹźda inna. Wielu myĹli, Ĺźe to jest tak, Ĺźe pstrykniesz sobie kilka zdjÄÄ, wrzucisz na komputer i jest juĹź po robocie, a tak naprawdÄ przy swojej pracy siedzimy czasami wiele godzin. Jak mecz jest o godz. 20, to siedzimy do 1-2 w nocy, Ĺźeby to wszystko skoĹczyÄ. Wielu nie zdaje sobie z tego sprawy, ale taka jest ta praca. Szczególnych wspomnieĹ nie mam, ale na pewno wiele miĹych. Sympatycznie jest, gdy jedziesz na jakiĹ stadion i np. po piÄciu latach spotykasz kogoĹ, kto graĹ w Miedzi i moĹźesz normalnie z nim porozmawiaÄ, poĹźartowaÄ, poĹmiaÄ siÄ. To jest bardzo fajne w tej pracy.
MoĹźna teĹź powiedzieÄ, Ĺźe zmieniajÄ siÄ zawodnicy, zmieniajÄ siÄ trenerzy, a ty caĹy czas jesteĹ w klubie.
TakÄ mamy specyfikÄ pracy. Bardzo siÄ cieszÄ, Ĺźe jestem dalej w tym klubie, bo to taki drugi dom i takie drugie Ĺźycie. PrzychodzÄ c do klubu czujÄ siÄ, jakbym byĹ u siebie. UwaĹźam, Ĺźe to wielka zasĹuga pani Martyny PajÄ czek, która przez wiele lat byĹa w Miedzi prezesem. Dlatego, Ĺźe umiaĹa zbudowaÄ atmosferÄ wĹród pracowników, którzy sÄ od poczÄ tku w Miedzi SA. Ta atmosfera nigdy nie byĹa w Ĺźaden sposób agresywna. Nie byĹo tego, co czÄsto siÄ sĹyszy, Ĺźe szef wykorzystuje ciÄ, bo jesteĹ jego pracownikiem. Tu wszystko byĹo na pĹaszczyĹşnie koleĹźeĹskiej. Wiadomo kto byĹ kim, kto ma co robiÄ, ale zawsze jak byĹ jakiĹ problem lub coĹ siÄ dziaĹo, moĹźna byĹo przyjĹÄ, porozmawiaÄ. To buduje silny zespóĹ. Przychodzisz tu i zawsze wiesz, Ĺźe moĹźesz na kogoĹ liczyÄ. To nie jest tak, Ĺźe kaĹźdy sobie rzepkÄ skrobie i jak masz problem to nikt ci nie pomoĹźe. MiedĹş Legnica jest takim fajnym klubem, Ĺźe jeĹźeli masz problem to idziesz, mówisz o nim i nagle grono osób pracuje nad tym, Ĺźeby ten problem pomóc ci rozwiÄ zaÄ. Zawsze tak wĹaĹnie byĹo.
Kibice zazwyczaj oglÄ dajÄ MiedĹş twoimi oczami. Jako twórca zdjÄcia jesteĹ trochÄ jak napastnik, który musi strzeliÄ bramkÄ. Ty musisz strzeliÄ dobrÄ fotkÄ. Jest to dla ciebie pewna odpowiedzialnoĹÄ, Ĺźe to wĹaĹnie twoimi oczami kibice bÄdÄ oglÄ daÄ na zdjÄciach druĹźynÄ?
Wydaje mi siÄ, Ĺźe czujÄ siÄ aĹź za bardzo odpowiedzialny i za bardzo bym chciaĹ pokazaÄ kibicom caĹe spotkanie. CzÄsto sĹyszÄ, Ĺźe robiÄ za duĹźo zdjÄÄ z meczu, a za maĹo trybun, albo tego co siÄ dzieje wokóĹ spotkania. Ale czujÄ ogromnÄ odpowiedzialnoĹÄ i jestem bardzo samokrytyczny. Nie jestem zadowolony z niczego co robiÄ, ale jak czasami mi siÄ coĹ uda, to mówiÄ okey, to jest nawet zjadliwe. Po prostu caĹy czas próbujÄ robiÄ to lepiej. Ale czÄsto jest tak, Ĺźe nie tylko ograniczenia manualne, ale teĹź ograniczenia sprzÄtowe powodujÄ , Ĺźe nie mogÄ zrobiÄ tego tak, jakbym chciaĹ. Fajnie, Ĺźe kibice oglÄ dajÄ te zdjÄcia. SzanujÄ ich opinie, zarówno pozytywne, jak i negatywne, bo kaĹźde siÄ zdarzajÄ . Jest to duĹźa odpowiedzialnoĹÄ, ale wiem, Ĺźe muszÄ caĹy czas siÄ zmieniaÄ, ciÄ gle próbowaÄ coĹ nowego. I staram siÄ. Mimo wszystko czĹowiek czasami w pÄdzie miÄdzy meczami, np. teraz mieliĹmy trzy mecze w tygodniu, Ĺapie siÄ na tym, Ĺźe popada w rutynÄ. Ale myĹlÄ, Ĺźe ci, którzy oglÄ dajÄ mnie od lat, sÄ w stanie wybaczyÄ tÄ rutynÄ, poniewaĹź zdjÄcia to nie jest jedyny obowiÄ zek jaki mam w klubie. Nie powiem, Ĺźe robiÄ je od niechcenia, po prostu czÄsto jest tak, Ĺźe myĹli siÄ o wielu rzeczach, a nie tej jednej konkretnej. PatrzÄ c na swojÄ pracÄ uwaĹźam, Ĺźe za bardzo podchodzÄ do tego, jakbym byĹ kamerÄ z Canal+, Ĺźe chciaĹbym pokazaÄ jak najwiÄcej akcji, jak najwiÄcej rzeczy, które dziaĹy siÄ z piĹkÄ . Niekoniecznie wtedy, gdy z tych akcji coĹ wynikĹo, ale chciaĹbym w swoich pracach pokazywaÄ caĹy mecz, bo niektórzy ludzie nie mogÄ go oglÄ daÄ albo czasami coĹ umknie. Staram siÄ to robiÄ wĹaĹnie w taki sposób. CzÄsto utrudniajÄ mi teĹź sami zawodnicy. Nie robiÄ tego specjalnie, ĹźebyĹmy siÄ zrozumieli, bo chodzi o to, Ĺźe np. strzelamy gola i chciaĹbym mieÄ zdjÄcie jak siÄ cieszÄ , a oni uciekajÄ mi w drugi róg (Ĺmiech). Wiem, Ĺźe nie myĹlÄ o tym, Ĺźe ja muszÄ zrobiÄ zdjÄcie, ale czasami tak to wyglÄ da. CzujÄ odpowiedzialnoĹÄ, ale wiem teĹź, gdzie sÄ moje bĹÄdy.
Masz swój top 5-10 najlepszych zdjÄÄ, które zrobiĹeĹ?
Zawsze takie coĹ jest, ale powiem ci, Ĺźe musiaĹbym siÄ ĹÄ i obejrzeÄ wszystkie jeszcze raz, Ĺźeby uĹoĹźyÄ takÄ listÄ. PamiÄtam, Ĺźe zrobiĹem 2-3 fajne zdjÄcia, z których jestem mocno zadowolony, moĹźe nawet 4, ale i tak zawsze przychodzÄ do domu i spoglÄ dam na te wszystkie zdjÄcia pod kÄ tem tego, Ĺźe mogĹem je zrobiÄ lepiej. Tylko, Ĺźe to jest uĹamek sekundy. To teĹź jest taka trochÄ puĹapka, którÄ szykujÄ sam na siebie, Ĺźe widzÄ swoje bĹÄdy, widzÄ, co mogĹoby byÄ lepiej, ale w sumie biorÄ c pod uwagÄ czas, w którym jest robione to zdjÄcie i caĹÄ otoczkÄ, to nie jestem w stanie tego poprawiÄ w tym momencie. To taki bat na siebie, który nie ma rozwiÄ zania.
MówiĹeĹ, Ĺźe w klubie masz wiele zajÄÄ. Na koniec zapytam wiÄc o zajÄcia, które prowadzisz z mĹodymi adeptami futbolu.
MogÄ powiedzieÄ, Ĺźe w sumie staĹo siÄ to dziÄki pani Martynie PajÄ czek, bo to ona namówiĹa mnie do tego, Ĺźebym zrobiĹ papiery. Zawsze jak jeĹşdziliĹmy na wyjazdy, to bardzo duĹźo rozmawialiĹmy o piĹce. W koĹcu powiedziaĹa "Haman, to zrób papiery, bÄdziesz miaĹ licencje, a akurat otwieramy druĹźyny. Zobaczymy jak to wyjdzie. Na poczÄ tku bÄdziesz siÄ uczyĹ, a póĹşniej moĹźe juĹź bÄdziesz sam coĹ prowadziĹ". Po raz kolejny posĹuchaĹem pani prezes, bo to byĹa kolejna jej rada, która rzeczywiĹcie siÄ sprawdziĹa. MogĹem jej zaufaÄ i tak szkolÄ juĹź 5 rok najmĹodszÄ druĹźynÄ Miedzi - skrzaty. Prowadzenie akurat druĹźyny skrzatów daje mi bardzo duĹźo satysfakcji, bo jak widzisz piÄciolatka, który po trzech miesiÄ cach umie cztery zwody, umie wyjĹÄ na pozycjÄ, podaÄ piĹkÄ i co trening widzisz jak siÄ rozwija, to jednak daje ci to ogromnÄ satysfakcjÄ. Jestem w lepszej sytuacji niĹź rodzice. Niekiedy rodzice poszczególnych zawodników mieli swoje marzenia, które im nie wyszĹy i wiadomo jak to rodzice, chcieliby, Ĺźeby dziecko dokonaĹo czegoĹ co im siÄ nie udaĹo. To sÄ te tzw. chore ambicje. Ja mam coĹ takiego, Ĺźe mi siÄ nie udaĹo graÄ w piĹkÄ zawodowo, ale mam okazjÄ do tego, Ĺźeby te wszystkie maluchy miaĹy na to szanse. Tak jak ja zmarnowaĹem swojÄ , to nie chciaĹbym, Ĺźeby oni zmarnowali swoje. Dlatego u mnie jest coĹ takiego jak etos ciÄĹźkiej pracy. Pracujemy bardzo ciÄĹźko, te 5-6 latki naprawdÄ harujÄ na treningach. Ale jak trening siÄ koĹczy, a ty patrzysz na ich czerwone, uĹmiechniÄte buzie, które siÄ cieszÄ i nagle mówisz, Ĺźe jest koniec, a 5-6-latki podbiegajÄ do ciebie zaĹamane, bo chciaĹyby jeszcze potrenowaÄ, jeszcze pograÄ, to teĹź jest to pewien wyznacznik pracy. Pokazuje, Ĺźe jednak speĹniasz siÄ w tym i dzieciaki teĹź siÄ tym cieszÄ . Jest to dla mnie ogromna satysfakcja. ChciaĹem zawsze pracowaÄ w piĹce, fajnie, Ĺźe mam taki rocznik, najmĹodszy, bo wiadomo, Ĺźe ksztaĹtujemy podstawy. CzujÄ siÄ w tym dobrze. Mam bardzo dobrego asystenta, Mateusza MiazgÄ z drugiego zespoĹu. Bardzo dobrze mi siÄ z nim wspóĹpracuje.
Źródło: wĹasne
Powiązane
Wojciech Robaszek. Z MiedziÄ na Ty
Czwartek, 29 listopada 2018
RadosĹaw Bella. Z MiedziÄ na Ty
Grzegorz Mokry. Z MiedziÄ na Ty
Najnowsze
I Ty moĹźesz zostaÄ Ĺw. MikoĹajem
Poniedziałek, 16 listopada 2020
Nowa Strefa Miedzi juĹź otwarta!
PiĹkarze doceniajÄ murawÄ w Legnicy