Podczas spotkania w Łęcznej Kornel Osyra stanął przed niełatwym zadaniem, bowiem w końcówce meczu, niespodziewanie musiał zastąpić na newralgicznej pozycji kontuzjowanego Jonathana de Amo.

- Na pewno nie było łatwo, ale kaĹźdy z nas jest przygotowany na to, Ĺźe moĹźe wejść w kaĹźdej chwili. Dobrze, Ĺźe nic się nie działo. Był to ciężki mecz. Mogliśmy w początkowych minutach troszkę lepiej rozegrać kilka sytuacji, ale mamy punkt, dalej jesteśmy na pierwszym miejscu i kolejny mecz gramy u siebie. Trzeba wygrać i będziemy świętować - oceniał Kornel Osyra, po zakończeniu niedzielnego pojedynku. 

Górnik w starciu z Miedzią nie kalkulował. Łęcznianie poszli na wymianę ciosów, stawiając zielono-niebiesko-czerwonym trudne warunki gry. 

- Przed meczem nastawialiśmy się, Ĺźe tak moĹźe być. Wiedzieliśmy jaki był wynik Pogoni z Chojnicami i to było pewne, Ĺźe Górnik musi tak zagrać, bo nic innego im nie pozostało. Jakby wygrali, to mogli dogonić Siedlce, a tak przy tym jednym punkcie średnio im się to układa. Goni ich Olimpia Grudziądz, a tam została walka o jedną pozycję i teĹź nie mają łatwej sytuacji. My się cieszymy. Był karny, przegrywaliśmy 1:0, ale szybko to odrobiliśmy i wydaje mi się, Ĺźe z przebiegu drugiej połowy moĹźna się z tego remisu cieszyć - dodawał obrońca. 

Teraz do Legnicy zawita bezpośredni rywal Górnika w walce o uniknięcie pozycji baraĹźowej. W przeciwieństwie do łęcznian Pogoń moĹźe pozwolić sobie na postawienie zasieków obronnych i skupienie się na defensywie, szukając ewentualnych szans w grze z kontrataku.

- Wydaje mi się, Ĺźe tak. Nawet nie ma się co oszukiwać, Ĺźe teraz będzie inaczej, bo wiemy jak to wygląda, gdy zespoły przyjeĹźdĹźają do nas. Widzimy, Ĺźe tak naprawdę cała czołówka męczy się u siebie z zespołami z dołu tabeli. Np. GKS bardzo mało punktuje z tymi druĹźynami i widać, Ĺźe jest o to ciężko. Ale trzeba wyjść, wygrać i zacząć świętować u siebie. Mamy tydzień przygotowań na to, Ĺźeby pokazać teĹź lepszą grę, bo wydaje mi się, Ĺźe to nie był dzisiaj jakiś wybitny mecz - zauwaĹźał po meczu w Łęcznej Kornel Osyra.

Źródło: własne